Translate (when you're from another planet)

piątek, 28 sierpnia 2015

Opwiadanie nr 1 - "Szybciej zginę..." (część druga)

<< Tak oto znalazłam się sam ma sam z Hajime.
- Jak zapisuje się imię Zakuro? - zapytał się mnie pochwili spaceru. Czułam jego wzrok na sobie. Straszne. Jakby to było ważne, by przeżyć
- Kanji na " granat" - odpowiedziałam krótko, nawet nie spoglądając na niego.
- Zawsze jesteś taka cicha... - skręciliśmy w boczną alejkę. - Powinnaś być bardziej otwarta. C-O T-Y N-A T-O?
Ostatnie słowa zostały aż wysyczane. Odskoczyłam do tyłu.
Odwrócił się. Jego oczy płonęły srebrnym ogniem, a cała twarz zbladła. W lewej dłoni trzymał nieoszlifowany hematyt. - Ostatni - pomyślałam i wyciągnęłam z kieszeni mój rutyl. - Jeśli tak chcesz grać, proszę bardzo. Tylko nie złość się, gdy umrzesz.
- To nie ja będę umierać!
Zanim wypowiedział te słowa, nie miał w dłoni hematytu.
- Tak prosto odebrać Lewitacji amulet. Jeszcze chcesz się porównywać do Czasoprzestrzeni. Biedny. Sądząc po minerale, pochodzisz z Gangu Czarnych Żyć. Wszyscy mają tam moce typu fizycznego, tylko ty jesteś "psychiczny" - uśmiechnęłam się szyderczo.
- TY!... Nic nie wiesz! Oni pomogli mi. Chcieli tylko bym cię przyprowadził do nich...
- By mogli mnie zabić. Czyż nie?
- Nawet teraz kłamiesz, Lewitacjo. - cichym głosem powiedział Ax, który pojawił się nagle za mną wraz z pozostałą czwórką.
- Cały Gang Kości Węża... - Hajime uciekł.
Od tego czasu go nie widziałam. Zniknął. Nie pojawił się w szkole. Brak jakich kolwiek danych. Jednak pewnego wieczoru, gdy siedziliśmy w opuszczonej części szkoły:
- Robimy napad na kwaterę Czarnych Żyć! - do sali wpadł Bullet.
- Hej, spokojnie. Co się dzieje? - próbował uspokoić kolegę Ume.
- Uwięzili Hajime. Torturują go tam, aby cię wydał, Killer.
- Idę sama.
- Co? - zaprotestowała Wolf.
- Nie pozwolę, by ktoś z was miał kłopoty - trzasnęłam drzwiami.
Kwatera Czarnych Żyć znajdowała się w starym magazynie na piątej alei, który kiedyś należał do rodziny jakiegoś ich sługusa. Zabili chłopaka ponoć dwa miesiące temu. Nasz gang działał nielegalnie, ale bardziej pomagaliśmy służbom państwa niż szkodziliśmy. Oni byli inni. Słynęli z okrucieństwa. Deve też... Usłyszałam donośny krzyk. Spojrzałam przez okno. Przy ścianie stał skrępowany linami Hajime. Bili go batem. Większość ran była jeszcze świeża.
Stanęłam w drzwiach magazynu, które zostawili uchylone. Kto stworzył tak głupich ludzi?
- Witam Gang Carnych Żyć - ukłoniłam się lekko, typowo na pokaz. - Macie tu kogoś, kto jest mi potrzebny.
- Oto Killer we własnej osobie - odezwał się jakiś "xyz".
Otoczyli mnie grupką, około piętnastu.
- Więcej was matka nie miała? Nie zabawię się dziś.
Trzasnęłam dwóch z półobrotu. Padli na ziemię. Reszta cofnęła się i wyciągnęła swoje biedne amuleciki. Ruszyli na mnie. Jedno załamanie czasoprzestrzeni i drugie...
- Może wpierw mnie złapcie? Już tylko sześcioro was się ostało. Nudzę się.
Stanęłam przy Hajime i delikatnie rozwiązałam liny.
- Uciekamy!!! - rzuciła wysoka, blond dziewczyna
- A ty dokąd? - złapałam ją za ręce. - Zwiali bez ciebie. Lojalni.
- Co ze mną zrobisz? - patrzyła przestaszona wodząc złotymi oczami po magazynie i szukając drogi ucieczki.
- Teraz nic. Pomóż mi z nim. Jest ciężko ranny, wycieńczony, ledwie przytomny. Sam nie ujdzie. Zwykle użyłabym teleportacji, ale to może pogorszyć jego stan.>>




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz